Nie marnując zbyt dużo czasu na odpoczynek wyruszyłyśmy na miasto. W Bangkoku nie trudno się zakochać. Nie zniechęca nawet liczba turystów, a gubiąc się w gąszczu wąskich uliczek można znaleźć prawdziwe perełki pełne lokalnych gości. Zanim jednak je odkryłyśmy trafiłyśmy na uliczkę, która sprawiła, że chciałyśmy zatrzymać się tam na dłużej. Pełno barów, restauracji i kawiarni, lampki rozwieszone na drzewach, muzyka płynąca z różnych barów. Wybrałyśmy miejsce, w którym grali muzykę na żywo, a artyści doskonale potrafili nawiązać kontakt z klientami.
Zamówiłam swój pierwszy shake owocowy. Mówią, że człowiek nie uzależnia się po pierwszym razie. Soki i shake’i owocowe w Tajlandii są zdecydowanym tego zaprzeczeniem. Owoce, które dojrzewają na słońcu i trafiają do klienta krótko po zebraniu niczym nie przypominają smaku tych w naszych, nawet najlepszych, delikatesach. To tak, jakby porównać pyszną dojrzałą truskawkę zerwaną prosto z krzaka z truskawko-podobnymi produktami dostępnymi w środku zimy. Nie da się. Lecz to był dopiero początek kulinarnego podboju naszych serc (i żołądków).
Bangkok jest miastem, w którym nie sposób jest zwiedzić wszystkiego podczas jednej wizyty. Żeby zasmakować tamtejszego klimatu trzeba wyrwać się z tłumu turystów, zobaczyć gdzie chodzą Tajowie i podążyć ich śladem. Trzeba też pamiętać o kilku ważnych różnicach kulturowych (o których napiszę więcej później) i wiedzieć czego się wystrzegać.
Znalazłeś w tym artykule przydatne informację? A może czegoś Ci w nim zabrakło? Zostaw komentarz, Twoja opinia pomoże mi lepiej dostosować i rozwijać artykuły zawarte na blogu.
Chcesz na bieżąco wiedzieć co się ciekawego dzieje? Dołącz do fanów bloga na facebook’u
Dodaj komentarz