Widok lazurowej wody i pionowych ścian wybijających się ku niebu prosto z wody. Wąska drewniana kładka wisząca nad wąwozem. Surowe ściany tuneli, wieczorami oświetlone w kolorach tęczy. Wąwóz rzeki Aare, o którym nie miałam pojęcia i szczęśliwie ktoś o nim wspomniał. Bo to miejsce tak magiczne, że nie wolno go pominąć odwiedzając Szwajcarię.
Z Bazylei jadę najpierw do Interlaken. Tam szybka przesiadka na pociąg do Meiringem, szalona jazda w wagonie wypełnionym Japończykami, i dalej krótka wycieczka mini-pociągiem na trasie Meiringen – Innertkirchen. Zaraz za stacją Aareschlucht West pociąg wjeżdża do tunelu. Nagle staje. Dookoła ciemno, nie widać nic poza nim. Otwierają się drzwi z przodu wagonu. Poza drzwiami pociągu otwiera się też… skała. W wąskim, ciemnym tunelu znajduje się stacja, z jednym wyjściem, wychodzącym niemal wprost na mostek nad rzeką Aare. Lazurowa woda, a w tle Alpy. W ciągu nanosekundy wiem, że to był dobry wybór.
Nie idę jednak prosto do wąwozu. Szukam zejścia nad rzekę, która przypomina mi niezwykle piękny Park Narodowy Zion w Utah. Siadam na skałkach i słucham trzasku wody. Małe kropelki odbijają się od kamieni i spadają prosto na mnie. Świeci słońce, jest ciepło, po burzach z dnia poprzedniego nie ma już śladu.
W końcu siłą woli zbieram się i idę ku wąwozowi. Mogłabym tam siedzieć godzinami, ale tego dnia mam jeszcze dużo do zobaczenia. Wspinam się po schodkach, aby później już wąwozem iść wyłącznie z górki. Wejścia są dwa. Idąc z południa na zachód idziemy z górki, odwrotnie niemal cały czas się delikatnie wspinamy.
Jest jeszcze jeden powód dla którego wybrałam ten kierunek. Zaczynam tam, gdzie wąwóz jest szeroki i idę ku zwężeniu. Taki układ zazwyczaj zapewnia piękniejsze widoki. Słońce mocno oświetla jedną ze ścian, podczas gdy druga zostaje w całkowitym cieniu. Nawet zdjęcia HDR nie dają rady. Myślę sobie, że południe na fotografowanie musi być idealne. Później okazuje się, że niekoniecznie.
Na szczęście już wkrótce wąwóz zwęża się na tyle, że wszystko jest w cieniu. Błękit wody jest niesamowity. Skały sięgają kilkudziesięciu metrów, a kładka stopniowo się zniża. Na trasie zaznaczone są punkty, na które warto zwrócić uwagę. Jest topiący się lodowiec, którego nie widać i jest bunkier, który nigdy nie został wykorzystany.
W sumie Aareschlucht ma 1400m długości i aż 200m głębokości. Można go przejść tam i spowrotem, albo wybrać tylko jeden kierunek. Dzięki kładkom i tunelom całość można przejść w około 45 minut, a na każdym jego końcu skusić się albo na przekąskę albo na wizytę w restauracji. Po stronie zachodniej jest nawet plac zabaw dla dzieci (z huśtawką idealną do spania na słońcu… dla dorosłych ;) ). Ważne jest też, że do wąwozu można wchodzić z psami, co zapewne przyda się tym, którzy podróżują ze swoimi czworonożnymi przyjaciółmi. W Szwajcarii zresztą wejście z psem zabronione jest naprawdę w niewielu miejscach.
Informacje praktyczne
Dojazd
Do Aareschlucht dojechać można kolejką z Meiringen, wysiadając na przystankach Aareschluch West lub Aareschlucht Ost (wyjście w tunelu). Można również dojść pieszo z Meiringen – do wejścia zachodniego. Nie powinno to zająć więcej niż 20 minut.
Godziny otwarcia i koszt wstępu
Zachodnie wejście czynne od 3 kwietnia do 1 listopada
Południowe wejście czynne od 14 maja do 11 października
Od kwietnia do czerwca i od września do października czynne od 8:30 do 17:30, w lipcu i sierpniu od 8:30 do 18:30.
Bilet normalny CHF 8,50, ulgowy 6-16 lat CHF 5, dzieci do lat 6 wstęp bezpłatny.
Podróż powstała przy współpracy z DeutscheBahn, dzięki któremu przez Europę podróżuję z Interrail. Zobacz też jak wygląda moja podróż po Europie. Możesz ją śledzić w Social Media używając hashtagu #PociągiemPrzezEuropę.
Znalazłeś w tym artykule przydatne informację? A może czegoś Ci w nim zabrakło? Zostaw komentarz, Twoja opinia pomoże mi lepiej dostosować i rozwijać artykuły zawarte na blogu.
Chcesz na bieżąco wiedzieć co się ciekawego dzieje? Dołącz do fanów bloga na facebook’u.