Nie jestem ekspertem od samotnych podróży. Nie jestem nawet w samotno-podróżniczym przedszkolu. Znam ludzi, którzy samotnie przemierzają pół a nawet cały świat, wyjeżdżając na miesiące czy lata, podróżując autostopem, zatrzymując się u przypadkowo spotkanych ludzi. Moje samotne podróżowanie ograniczają się do kilku tygodni wakacji. A mimo to, w oczach niektórych znajomych i rodziny, urosłam do miana podróżniczego herosa, niesamowicie odważnego, co to niczego się nie boi a przy okazji jest na tyle głupi, żeby podróżować w pojedynkę. Dlatego też, gdy tylko mogę, staram się ten mit odczarować. Pokazać, że można, a czasem nawet trzeba. W tym roku odniosłam nawet mały sukces. Swoim marudzeniem, przekonywaniem i podsyłaniem linków z tanimi lotami namówiłam do takiej podróży kolegę, który dotychczas jeździł tylko w grupie. Wyjechał, spodobało się i też uznał, że jak podróżować to samemu.
A co w tym podróżowaniu w samotności (a przynajmniej tak to nazywają) jest takiego pociągającego? Dlaczego nie chcę chełpić się wątpliwą sławą tej odważnej i zdolnej? Podróżowanie samemu jest po prostu fajne. Czasem jest lepsze, a czasem gorsze, niż podróżowanie w grupie. Ale zawsze jest inne. Nie trzyma nas w ryzach żaden plan, obietnice dane partnerowi czy grupie. Możemy pójść ścieżką, która w danym momencie nam się podoba. Nie musimy się tłumaczyć. Nie musimy iść na kompromisy. Widzimy to co chcemy, a nie to co wypada. A jak oglądamy to co wypada to wyłącznie dlatego, że my sami tego chcemy. Mamy czas. Zamiast plotkować czy komentować prowadzimy wewnętrzny dialog. Mamy czas na przemyślenia i przeżycia, zasmakowanie miejsca i atmosfery. Wieczorem nie pójdziemy na piwo i nie przegadamy nocy o życiu po powrocie. Zamiast tego usiądziemy, napiszemy kilka słów w pamiętniku i zastanowimy się, czego nauczył nas dzień.
Podróż samemu to też nowe możliwości. Ludzie, których będąc w grupie byśmy nie spotkali. Grupa jest samowystarczająca, a siedząc samotnie w hostelu czy knajpie przyciągamy uwagę takich jak my, podróżników z wyboru. Poznajemy fascynujących ludzi z całego świata, poznając ich historię i ucząc się dzięki ich doświadczeniom. Czasem jest to znajomość na kilka godzin, czasem na lata. Samotna podróż to też podróż z innymi ludźmi. Spotkani w pociągu, samolocie, knajpie czy na szlaku, po krótkiej rozmowie okazują się bratnimi duszami. I tak nasze samotne plany zmieniają się niepostrzeżenie, a ruszając w dalszy kawałek drogi razem nie czujemy, że tracimy coś, co wcześniej chcieliśmy zobaczyć. I znów poznajemy siebie. Nie tylko mając czas na przemyślenia, ale widząc też siebie w oczach innych ludzi. Ludzi z innego otoczenia, świata, z innymi doświadczeniami. Ludzi, których nie spotkamy w naszym mieście, w pracy, a z którymi w innym wypadku byśmy wyjechali.
Samotna podróż nie jest dla każdego. Ale każdy powinien jej spróbować. Daje szansę na spojrzenie w głąb siebie i powiedzenie sobie prosto w oczy – to nie dla mnie. Gwarantuję, że nawet po takim stwierdzeniu, zostanie w Was cząstka samotnego podróżnika, cząstka, która z takiej podróży wyciągnęła dla siebie coś wartościowego.
Znalazłeś w tym artykule przydatne informację? A może czegoś Ci w nim zabrakło? Zostaw komentarz, Twoja opinia pomoże mi lepiej dostosować i rozwijać artykuły zawarte na blogu.
Chcesz na bieżąco wiedzieć co się ciekawego dzieje? Dołącz do fanów bloga na facebook’u.