Mogłabym powiedzieć, że miłość do lotnictwa wyssałam z mlekiem… (tu przysłowie traci sens) ojca… Ojciec, pilot wojskowy, poza swoją pasją do latania i opowiadaniami zabierał mnie też na różne pokazy. Jednak od czasu, gdy ja wkroczyłam w wiek dwucyfrowy, a ojciec przeszedł na emeryturę, okazji do podziwiania lotniczych akrobacji było mniej. Do Radomia zawsze jakoś było za daleko, w okolicach Poznania nie było pokazów tej skali. Gdy jednak była okazja, korzystałam. Ostatni, warty uwagi, pokaz to występ Thunderbirds – jednego z najlepszych zespołów akrobacyjnych (Siły Powietrznych US) – w Poznaniu. Niestety, po kilku minutach pokaz musiał być odwołany ze względu na koszmarną ulewę.
Tym razem się udało. Korzystając z faktu, że na chwilę zakwaterowałam się w Warszawie, pojechałam na jeden dzień do Radomia. Air Show w Radomiu w ostatnich latach nie cieszył się dobrą sławą. Dwa pokazy z rzędu i dwa wypadki. Na szczęście tym razem obyło się bez dodatkowych atrakcji. Zamiast tego uczucie, w którym samoloty przelatywały na granicy prędkości dźwięku… niesamowite figury… akrobacje na najwyższym poziomie, motyle w brzuchu i podekscytowanie. Lepsze niż najlepsza impreza. Tego uczucia i kunsztu lotnictwa nie oddadzą niestety ani moje słowa, ani zdjęcia. Ale może chociaż troszeczkę…

Jednymi z pierwszych byli skoczkowie. Większość z nich oddała już tysiące skoków. Mimo to miło było wspomnieć swój własny, pierwszy (na razie) skok.

Helikoptery nie mogą latać do góry nogami? A no nie mogą. Ale Apache jest tu wyjątkiem. Ten pokaz, mimo że to „tylko” helikopter, zapierał dech w piersiach.

Holendrzy przygotowali jednak jeszcze jedną niespodziankę. Apache i F-16 lecący razem… To nie był tylko dobrze uchwycony moment na zdjęciu. F-16 jest widocznie przechylony w górę, aby zmniejszyć prędkość. apache leci delikatnie dziobem w dół, żeby wykorzystać maksymalną prędkość.

Mijanie. Manewr trudny i niebezpieczny z udziałem dwóch samolotów. Orlik Team zrobił to z udziałem siedmiu maszyn…

…mają też „crazy drunk pilot”, czyli szalonego, pijanego, pilota, który „podchodził” do lądowania co najmniej jakby był pijany.
Znalazłeś w tym artykule przydatne informację? A może czegoś Ci w nim zabrakło? Zostaw komentarz, Twoja opinia pomoże mi lepiej dostosować i rozwijać artykuły zawarte na blogu.
Chcesz na bieżąco wiedzieć co się ciekawego dzieje? Dołącz do fanów bloga na facebook’u