Miało być ze wstępem, przemyśleniami, słowem od siebie. Gdy jednak, przeglądając wywiady, postanowiłam zacząć od Piotra, stwierdziłam, że nie mogę już nic od siebie dodać. Poznajcie więc autora bloga Spakowana Walizka i wybierzcie się z nami w podróż na etacie.
Piotr Jendruś pracuje w korporacji, zajmuje się sprzedażą stali. Sporo przemieszcza się w ramach swojej pracy, ale aktualnie jest to tylko Polska. Chyba nie ma już głównej drogi w naszym kraju po której by nie jechał, dużego lub średniego miasta, którego by nie odwiedził. Ale jak to w przypadku podróży służbowych, rzadko kiedy sprzyjają one zwiedzaniu czy poznawaniu, choć w miarę możliwości stara się dowiedzieć czegoś o odwiedzanym miejscu. Tym sposobem w zimie odwiedza polskie morze zimą, uwielbiając zwłaszcza zimową mierzeję helską, albo odnajduje tajny ośrodek dla koreańskich dzieci z lat 50-tych w Płakowicach. Służbowo objechał kilkakrotnie Czechy, Słowację i Niemcy.
Rusz w Podróż: Prowadząc „typowy” tryb życia, dzieląc swój czas pomiędzy pracę, dom, rodzinę i przyjaciół, każdy z nas układa sobie priorytety. Powiedz jak wygląda szczyt Twojej listy. Z czym podróże wygrywają a z czym przegrywają?
Piotr: Zacznę może od skrajności, 4 lata temu będąc na lotnisku po odprawie dostałem telefon, że zmarł mój dziadek, wsiadłem jednak do samolotu i poleciałem do Libii. Każda myśl o podróży uwalnia w moim mózgu olbrzymie ilości endorfiny, zapominam o bożym świecie i zaczynam analizować połączenia lotnicze, trasę wyprawy i szukam hoteli. Można do mnie wtedy mówić, krzyczeć czy dzwonić, a ja jestem myślami gdzieś bardzo daleko.
Podróże są na pewno bardzo wysoko na mojej liście priorytetów, wydaje się, że nie byłbym w stanie bez nich żyć. Jak godzę rodzinę i przyjaciół z podróżowaniem? Bardzo prosto, zabieram ich w podróż. Tym sposobem moi rodzice i przyjaciele odwiedzili ze mną już wiele ciekawych miejsc.
A co z pracą? No cóż, w końcu kończą się środki, zaplanowany urlop i trzeba wrócić na swój odcinek do realizacji planu sprzedaży, by zarobić na kolejną podróż. Zresztą lubię wracać z podróży do domu, to też jakiś etap wyprawy. Położyć się w końcu we własnym łóżku, zrobić herbatę w ulubionym kubku i zjeść śniadanie nie koniecznie zrobione z ryżu czy smażonego makaronu.
Rodzina, przyjaciele dom są bardzo ważni, ale muszą czasem zrozumieć moje wyprawy, zresztą uwzględniam ich w swoich planach. Pracuję po o by podróżować. Reszta może poczekać ;)
RwP: Masz 26 dni urlopu rocznie. A ile dni w roku przeciętnie spędzasz w podróży? Czy zawsze są to wakacje czy liczysz też ewentualne podróże służbowe? Ile dni w tym roku spędziłeś w drodze?
Piotr: Umówmy się, że nie będę liczył podróży służbowych, bo to zafałszuje nam obraz moich prawdziwych podróży. Miałem kiedyś rok, w którym byłem sumarycznie ponad 20 tygodni na wyjeździe służbowym, więc to bez sensu w moim przypadku mieszać z podróżami.
W 2014 spędziłem w drodze coś koło 50 dni, biorąc pod uwagę, że mam 26 dni urlopu to prawie cud matematyczny. Zrobiłem krótkie podsumowanie czasu w drodze za 2014 rok.
Izrael – 11 dni
Dubaj – 9 dni
Eger – 4 dni
Oslo 4+3+3 = 10 dni
Amsterdam – 3 dni
Szwajcaria – Davos – 3 dni
Gruzja + Armenia – 10
RwP: Czy Ty w ogóle pracujesz? Pewnie nie raz słyszałeś już to pytanie. Wiemy już, że pracujesz. Podpowiesz więc moim czytelnikom w jaki sposób znajdujesz czas na tyle podróży?
To stałe pytanie „ Czy ty w ogóle pracujesz”, „ ale ty masz fajnie”, „ tak sobie zwiedzasz, a ja muszę do roboty chodzić”, „ jak ty to robisz?”.
Czasem etap planowania zaczynam nawet na rok przed podróżą. W roku 2014 był dobry układ weekendów, dobierając po jednym dniu można było zorganizować sobie 4 dniowe wypady. Tak wypadł weekend majowy, czerwcowy, sierpniowy i listopadowy. To pierwsza wskazówka do wyszukiwania terminów podróży.
Do tego wpadają nam święta takie jak Wielkanoc, czy Boże Narodzenie. Tym sposobem Wielkanoc spędziliśmy w Dubaju. Kalendarz na 2015 rok przejrzałem już chyba w styczniu 2014, niestety nie układa on się tak fajnie jak 2014 rok.
Po za tym dużo wcześniejsze zaplanowanie, pozwala na uprzedzenie wszystkich w pracy, iż zamierzam się „ gdzieś wybrać”. Uprzedzając kolejne pytanie, odpowiem: tak, 2015 rok mam już zaplanowany, no prawie kończę go dopinać.
Kolejnym sposobem w tym szaleństwie są godziny wylotu. Staram się podróż rozpocząć jeszcze w dniu pracy, czyli zaraz po pracy pędzę do domu po spakowaną walizkę, (stąd nazwa strony Spakowana Walizka) i biegiem na lotnisko, tak by o 18:00 siedzieć już w samolocie. Kilkakrotnie leciałem tak do Azji. Szukam też wylotów bardzo wcześnie rano, żal czasu na sen, kiedy można podróżować.
Do tego powrót wyszukuje tak, aby wrócić na chwilę przed wyjściem do pracy. To już rodzaj nie szaleństwa, a wariactwo. Po przylocie z Dubaju o 00:30 w poniedziałek do Budapesztu wsiadłem w auto i o 7:00 byłem w domu, szybki prysznic, dosłownie godzina snu i o 9:00 byłem w biurze. Podobnie zrobiłem w przypadku Gruzji, przylecieliśmy na 7:30, a o 9:00 byłem na stanowisku.
Planowanie na rok do przodu ma sens w przypadku wielu azjatyckich linii, które ogłaszają czasem niewiarygodne promocje, tylko że z rocznym wyprzedzeniem. Tym sposobem leciałem z Kuala Lumpur do Londynu za 623 PLN.
Jeśli ktoś mi odpowiada, że on nie wie co będzie robił za rok, to mu mówię „po to masz rok, żeby właśnie tą podróż zaplanować”.
P.S. Kiedy czasem ma się bilety lotnicze z tak dużym wyprzedzeniem, może się trafić w między czasie jakiś fajny błąd taryfowy na Bookingu czy Agodzie.
RwP: A nie chciałbyś rzucić wszystkiego i wyruszyć w długoterminową podróż dookoła świata?
Piotr: Każdy ma chyba takie dni, że rzucił by to wszystko i pojechał do Kampot w Kambodży, gdzie pieprz rośnie. Ale raczej nie jestem długodystansowcem, najdłużej przesiedziałem w Azji 33 dni. Cały trip był tak energetyczny, że jeszcze miesiąc później odrywałem ze stopy resztki zrogowaciałej od chodzenia skóry. Są różne sposoby na podróżowanie, jedni lubią być na miejscu inni codziennie gdzie indziej (ja należę do tej drugiej grupy).
RwP: Z dużym wyprzedzeniem musisz planować w pracy urlop? Jak Twój szef podchodzi do Twojego hobby?
Piotr: Dłuższe podróże planuje z wielomiesięcznym wyprzedzeniem, tak by cały dział mógł się przygotować. Z resztą ja jeżdżę w marcu albo w listopadzie, a większość w lipcu czy sierpniu, więc te moje terminy nikomu nie kolidują. Wszyscy się już przyzwyczaili do moich podróży i znajduję zrozumienie.
Trochę inaczej sprawa wygląda z długimi weekendami, tu musimy się dogadywać. W tym roku dość szybko wyczerpałem swój limit, także w listopadzie w długi weekend byłem w pracy, a i w okolicach Bożego Narodzenia i Sylwestra będę pracował.
RwP: Masz czas na przygotowania przed wyjazdem? Czy może zlecasz organizację innym?
Piotr: Nie wyobrażam sobie, by ktoś miał za mnie zaplanować „moją podróż”, przecież kroję ją i szykuję dla siebie, ma odpowiadać moim oczekiwaniom i potrzebom. Zresztą to fantastyczna część podróży. Uczysz się rozkładu linii lotniczych, kombinujesz ich połączenia, szukasz tanich hoteli lub hosteli, poznajesz plan miasta i rozkład tramwajów czy metra. Zaczynasz czytać fora i relacje innych, którzy byli tam przed tobą, często konsultując się z nimi. Sprawdzasz na tripadvisorze popularne miejsca. Odznaczasz na elektronicznej mapie miejsca ważne do odwiedzenia, knajpki i sklepy spożywcze ( to naprawdę się przydaje w nowym miejscu) – konia z rzędem temu kto, mi szybko wskaże w centrum Barcelony tani sklep spożywczy. Skoro podróżuję to muszę mieć czas na przygotowanie się do podróży, choć osiągnąłem już też taki poziom w przypadku niektórych kierunków, że wydaje mi się, że gdyby ktoś mi dał teraz bilet lotniczy do Bangkoku z wylotem w dniu dzisiejszym tak gdzieś za 4 – 5 godzin, to jestem w stanie spakować się i stawić się na lotnisku o wyznaczonej godzinie.
RwP: Temat na deser, zazwyczaj najbardziej dyskusyjny, czyli zarobki. Zapewne zdarzyło Ci się usłyszeć, że musisz dużo zarabiać, żeby tyle podróżować. A jak jest naprawdę?
Piotr: Pensje – o to zawsze są pretensje, tak mi się jakoś przypomniało.
Faktycznie sporo osób postrzega, że podróżowanie musi być drogie, a wystarczy trochę poczytać, poszukać i odważyć się samemu na podróż, by zmienić swoje nastawienie.
Nie przekreślam też turystyki z biurami podróży, są pewne kierunki czy miejsca, których sami taniej nie zrobimy, też mi się to przytrafiło.
Często gdy przedstawiam znajomym budżety swoich podróży, są zaskoczeni. Bilet lotniczy za 200, hotel za 50, jedzenie za 8 PLN. Choć muszę też przyznać, że popadam w irytację jak czytam te forumowe licytacje, ktoś pisze, że wynajął tuk tuka w Siem Reap za 17 USD na cały dzień, a ktoś inny mu odpisuje, że przepłacił bo on dał tylko 15 USD. Trochę popadamy w szaleństwo. Czasem w formie żartu odpowiadam, że ja najtańszą kolację w knajpie jadłem za 1.25 USD. Po chwili dodaję, że to dla 4 osób.
Też leciałem za 1 Euro przez pół Europy. Przejechałem całą Dżakartę moto-rikszą za 75 groszy. Spałem w hotelu za 7,5 pln i wynająłem pokój w Hiltonie na błędzie taryfowym. Ale to chyba nie do końca tędy droga, bo prowadzi do szaleństwa.
Trzeba planować swój budżet, ale jeśli na coś Cię stać, albo wolisz wyższy status hotelu nikt tego nie zabrania. Jeśli chcesz podróżować bardziej luksusowo, ale nadal jesteś ciekaw świata to jak najbardziej. Działa to też w drugą stronę. Nie stać Cię na lot? Może autobus będzie tańszy. Nie masz pieniędzy na hostel? Może miejscowy cię przenocuje.
Znam ludzi, którzy za uśmiech przejechali z Paryża do Afganistanu i dalej do Indii, a w podróży byli kilka miesięcy. Znam też takich którzy latają do Bangkoku biznesem za 6000 PLN za bilet, a na miejscu śpią w hotelu za 1500 PLN (nawet nie wiedziałem, że tak drogie hotel znajdzie się w BKK) i mówią, że to dość tanio.
Każdy może podróżować, musi tylko chcieć, a finanse jakoś się zgrają.
RwP: Powiedz coś od siebie. Dobre słowo, wskazówka dla osób, które chciałyby zacząć podróżować.
Piotr: Każda podróż zaczyna się od wyjścia z domu, a przygody wtedy, gdy pomylisz zjazd z autostrady. Kto był na morzu ten kałuży się nie boi.
Kiedy ktoś mnie pyta jak zacząć, jak to się robi, jak to możliwe to wspominam swoje początki. Mnie też ktoś kiedyś zabrał w świat, ale z biurem, potem ktoś inny zabrał mnie w świat, ale już bez biura, potem sam pojechałem w świat, a potem kogoś w ten świat zabrałem i byłem odpowiedzialny za niego. Podobno wtedy stajemy się dorośli, gdy zaczynamy za kogoś odpowiadać.
Chcesz pojechać, zobaczyć i poznać – zrób najpierw mały krok. Wyskocz do Amsterdamu lub Rzymu zimową porą, gdy jest taniej i zobacz jak sobie radzisz. Potem wybierz jakieś państwo gdzieś dalej jak Gruzja, Izrael albo Dubaj (tak się składa, że odwiedziłem je w tym roku ze względu na połączenia WizzAir) – poczytaj, zaplanuj i pojedź.
Potem czas na Tajlandię – na pewno najłatwiejszy kraj w Azji do podróżowania, jeśli i tu wszystko Ci się uda to znaczy, że jesteś gotowy.
Czytaj wspomnienia innych podróżników, udzielaj się na forach, gdzie rzeczowo rozmawia się o podróżach, śledź strony pomagające planować wyprawy. Zawsze miej w głowie, że coś pójdzie nie tak i miej plan awaryjny.
W życiu trzeba się odważyć, czego Wam życzę.
*Zdjęcie przesłane przez Piotr Jędruś.
Zajrzyj do Spakowanej Walizki.
Zobacz także pierwszy wpis z cyklu „Jak łączyć pracę z podróżami”.
Znalazłeś w tym artykule przydatne informację? A może czegoś Ci w nim zabrakło? Zostaw komentarz, Twoja opinia pomoże mi lepiej dostosować i rozwijać artykuły zawarte na blogu.
Chcesz na bieżąco wiedzieć co się ciekawego dzieje? Dołącz do fanów Not Just the Dreams na facebook’u.