Jeżeli miałabym wymienić jedną nazwę, która idealnie mnie opisuje, to byłby to właśnie ‚Lotoholik’. Styczeń dopiero się skończył, a ja już w tym roku startowałam i lądowałam dziesięć razy. Niby w ramach delegacji, ale intensywnie wykorzystując okazję do zobaczenia Bazylei, Zurychu i Brukseli. Nawet, jeżeli wiązało się to z czterema godzinami snu. Lotoholik jest już niestety zajęty, przez Łukasza Przybyłka, który również jest podróżo- i loto-holikiem. I to właśnie jego sposób na podróże na etacie przedstawiam Wam tym razem.
Łukasz, z racji pracy w biurze, mówi o sobie, że jest biurwą uzależnioną od podróżowania. Odwiedził dotychczas ponad 55 krajów m.in. Birmę i Koreę Północną. Przemierzał samotnie Syberię i nabierał pozytywnej energii w Czarnobylu. Organizuje pokazy slajdów, prowadzi bloga i profil na Facebooku. Z zawodu jest leśnikiem, pracuje w Lasach Państwowych i zajmuje się przygotowaniem i realizacją projektó finansowanych przez UE.
Rusz w Podróż: Prowadząc „typowy” tryb życia, dzieląc swój czas pomiędzy pracę, dom, rodzinę i przyjaciół, każdy z nas układa sobie priorytety. Powiedz jak wygląda szczyt Twojej listy. Z czym podróże wygrywają a z czym przegrywają?
Łukasz Przybyłek: No cóż, człowiek się starzeje. Kiedyś powiedziałbym, że podróże, ale dzisiaj wiem, że ludzie a zwłaszcza bliska rodzina i przyjaciele są najważniejsi. Podróże są zdecydowanie na 2 miejscu. Singlowi jest chyba łatwiej – bez dziewczyny, psa, kota, kwiatków na oknie – mogę sobie pozwolić na spontaniczne decyzje wyjazdowe bez konieczności uzgadniania tego z kimkolwiek, no może poza moim szefem, który musi dać mi urlop. Zwykle i tak najpierw kupuję bilet a potem załatwiam sobie wolne. Trochę to ryzykowne, ale wciąż się udaje.
RwP: Ile masz dni urlopu w roku?
Łukasz: Pracuję w państwowej firmie na pełny etat. Mam więc 26 dni wolnego, ale jest także możliwość wzięcia urlopu bezpłatnego. W zeszłym roku pierwszy raz w życiu zdecydowałem się na taką opcję. Jednak teraz staram się mieścić w standardowym limicie.
RwP: A ile dni w roku przeciętnie spędzasz w podróży? Czy zawsze są to wakacje czy liczysz też ewentualne podróże służbowe? Ile dni w tym roku spędziłeś w drodze?
Łukasz: W sumie nie wiem jak ja to robię, ale z roku na rok jest tego coraz więcej. Jeszcze kilka lat temu starałem się wyjechać gdzieś co najmniej raz w miesiącu, później było to średnio co 2 tygodnie. W tym roku praktycznie każdy weekend spędzam poza domem. W sumie w 2014 roku byłem w podróży 111 dni z czego tylko 9 dni to delegacje. Nie wliczam w to wyjazdów „po słoiki” do Rodziców i delegacji, które nie miały nic wspólnego z poznawaniem nowych miejsc.
RwP: Pewnie nie raz słyszałeś pytanie „Czy Ty w ogóle pracujesz?”. Wiemy już, że pracujesz. Podpowiesz więc moim czytelnikom w jaki sposób znajdujesz czas na tyle podróży?
Łukasz: Większość moich wyjazdów to krótkie weekendowe wypady po Europie. Staram się nie przepuścić żadnej okazji na przedłużenie wyjazdu – długie weekendy, dodatkowe dni wolne za soboty itp. Czasami dzięki kilku nadgodzinom można urwać się z pracy chwilę wcześniej, żeby zdążyć na lot i zamiast tracić pół soboty na dolot być na miejscu już w piątek wieczorem. Tanie bilety i inne super okazje pojawiają się nagle i znikają szybko. Zawsze mam pod ręką listę długich weekendów lub daty planowanego urlopu.
RwP: A nie chciałbyś rzucić wszystkiego i wyruszyć w długoterminową podróż dookoła świata?
Łukasz: Jasne, że bym chciał. Raz nawet rzuciłem pracę z myślą o zmianie stylu życia, ale po jakimś czasie dostałem ciekawą propozycję i wróciłem za biurko. Zwyciężyła wizja stałej, pewnej pensji i ciekawego projektu do zrealizowania. Jednak nadal myślę, że nadejdzie ten dzień kiedy powiem sobie dość i wyruszę na koniec świata na dłużej niż na 2-3 tygodnie urlopu.
RwP: Z dużym wyprzedzeniem musisz planować w pracy urlop? Jak Twój szef podchodzi do Twojego hobby?
Łukasz: Oficjalny plan urlopowy musimy zrobić na początku roku, ale na szczęście nikt nas z niego nie rozlicza zbyt drobiazgowo. Dotychczas trafiałem na bardzo wyrozumiałych szefów i jeżeli nic się w pracy nie waliło to urlop dostawałem bez większych problemów. Mój szef wie, że każdy wyjazd to dla mnie możliwość „naładowania akumulatorów” i po powrocie mam więcej energii do pracy… i tak do kolejnej wyprawy…
RwP: Masz czas na przygotowania przed wyjazdem? Czy może zlecasz organizację innym?
Łukasz: Do poważniejszych wypraw staram się dobrze przygotować i robię to sam. Od rezerwacji biletów, wyszukiwania noclegów po plan podróży. Korzystam z przewodników, czytam blogi podróżnicze, rozmawiam z przyjaciółmi, ściągam mapy i aplikacje na telefon. W przypadku wyjazdów weekendowych często idę na żywioł. Sprawdzam podstawowe informacje a reszty dowiaduję się od ludzi spotkanych w drodze lub np. w hostelu.
Czasami w trakcie wyjazdu korzystam ze zorganizowanych, krótkich wycieczek. Taką opcję wybieram, gdy nie można gdzieś łatwo dojechać albo zajęłoby to zbyt dużo mojego bardzo cennego czasu. Od kilku lat jestem też pilotem wycieczek i czasami w ramach urlopu w jednej pracy dorabiam zabierając moich turystów do mojej ukochanej Azji Południowo-Wschodniej. Taki wyjazd to prawdziwa szkoła zycia i dawania sobie rady w najrozmaitszych sytuacjach.
RwP: Temat na deser, zazwyczaj najbardziej dyskusyjny, czyli zarobki. Zapewne zdarzyło Ci się usłyszeć, że musisz dużo zarabiać, żeby tyle podróżować. A jak jest naprawdę?
Łukasz: To fakt – nawet jeżeli takie pytanie się nie pojawia otwarcie to widać, że ludzie chcieliby zajrzeć do mojego portfela. Muszę przyznać, że jak na warszawskie warunki nie zarabiam najgorzej, ale myślę, że to akurat nie ma aż takiego znaczenia. Po 5 latach studiów spędzonych w Krakowie nauczyłem się oszczędności ;) A tak na serio to najczęściej korzystam z tanich linii lotniczych czy autobusowych. Na kolei też można znaleźć niezłe okazje. Bilety kupuję zwykle z dużym wyprzedzeniem, nawet na rok do przodu. Co jakiś czas pojawiają się mega promocje lub błędy taryfowe. Dzięki nim mogłem polecieć do Japonii za 400 złotych, na Kubę czy do USA za mniej niż 1000. Właśnie z takich okazji korzystam.
RwP: Powiedz coś od siebie. Dobre słowo, wskazówka dla osób, które chciałyby zacząć podróżować.
Łukasz: Nie powiem chyba nic odkrywczego. Najważniejsze to zrobić pierwszy krok i nie musi to wcale być półroczna wyprawa w Himalaje. Wystarczy wyskoczyć na weekend do Berlina, Londynu czy Budapesztu, płacąc za bilet w 2 strony często około 100 złotych. Wtedy zrozumiesz, że za niewielkie pieniądze naprawdę można zobaczyć kawałek świata. Gwarantuję, że złapiesz podróżniczego bakcyla i następnym razem będzie jeszcze fajniej.
*Zdjęcie przesłane przez Łukasza.
Koniecznie zajrzyj na blog Lotoholika.
Zobacz także dlaczego powstała seria „Podróże na etacie” oraz ostatni wywiad z Agnieszką.
Kolejny wywiad już 15 lutego. Zapraszam!
Znalazłeś w tym artykule przydatne informację? A może czegoś Ci w nim zabrakło? Zostaw komentarz, Twoja opinia pomoże mi lepiej dostosować i rozwijać artykuły zawarte na blogu.
Chcesz na bieżąco wiedzieć co się ciekawego dzieje? Dołącz do fanów Not Just the Dreams na facebook’u.