Masz etat, 26 dni urlopu i szefa, który nie podziela twojej pasji. Pracujesz w firmie, w której zawsze jest coś do zrobienia, a ty jesteś niezastąpiony tak długo jak ktoś zastąpi Cię już na stałe.
Czasem nie martwisz się co pomyślą, ale czasem drżysz, że wzięcie długiego urlopu może sprawić, że nie dostaniesz podwyżki, premii, albo w najgorszym wypadku Cię wywalą. Mimo to nie chcesz całego życia spędzić za biurkiem i marzysz o odkrywaniu świata. Nie możesz rzucić pracy, musisz mieć stały dochód i chcesz gdzieś wyjechać. Mówię o Tobie?
Co zrobić, żeby podróżować więcej? Zakładając, że jakiś tam budżet masz, ale daleko Ci do statusu bogacza. Nie opowiem jak podróżować za zero złotych po Europie przez miesiąc, bo do tego potrzebny jest czas. Spróbuję podpowiedzieć jak mając ograniczony urlop przekonać szefa, że warto dać ci wolne. Może tak być?
Po pierwsze: urlop Ci się należy
Zgodnie z prawem należy Ci sie 20 albo 26 dni urlopu w roku. W szybszym uzyskaniu większego wymiaru pomagają studia licencjackie, bo dopiero od momentu uzyskania dyplomu liczy się tobie staż pracy. Szybszy dyplom oznacza szybsze uzyskanie sześciu dodatkowych dni wolnych.
To jednak nie wszystko. Prawo mówi, że pracownik musi wziąć 14 dni urlopu ciągiem. Z punktu widzenia litery prawa, nawet jeżeli masz na to ochotę, nie zaliczysz tego obowiązku dwoma siedmiodniowymi wypadami. To muszą być pełne dwa tygodnie. A to pomoże w negocjacjach z szefem.
Po drugie: planuj z wyprzedzeniem
Jeżeli masz szefa, który uznaje, że powinieneś pracować non-stop, łatwiej będzie ci negocjować, jeśli o swoich planach uprzedzisz go kilka miesięcy wcześniej. Myślisz o Azji alb Ameryce Południowej? Jedź w zimie, zacznij rozmowę o nim wiosną i kup bilety latem lub jesienią. Przygotuj swoją firmę i zespół na to, że cię nie będzie. Nie kupuj biletu dopóki nie będziesz miał potwierdzenia, że urlop dostaniesz. Przynajmniej dopóki nie czujesz się na tyle pewnie, że wiesz, że nikt ci go nie odmówi.
Po trzecie: Bierz urlop wtedy, gdy nie biorą go inni
Pracujesz z osobami, które mają dzieci lub jeżdżą głównie po Polsce? Unikaj wakacji letnich i zimowych. Mniejsza konkurencja to większe szanse na bezproblemowe wolne. Wdzięczny ci będzie szef, wdzięczni będą koledzy z pracy. Poza firmą zyskasz i ty. Niższe są wtedy ceny, tłok jest mniejszy, możemy liczyć na bardziej indywidualne traktowanie i nie będziemy mieli problemu ze znalezieniem noclegu bez rezerwacji.
Po czwarte: Zaplanuj wolne wtedy, kiedy Twoja firma ma wolne
Mało który zakład staje całkowicie. Każda firma ma jednak okresy, kiedy pracy lub zleceń jest mniej. Pracując już tam jakiś czas będziesz w stanie sam wyłowić takie okresy. Jeżeli jesteś świeży zapytaj kolegów, którzy pracują w niej długo. W takich momentach przełożony może być wręcz szczęśliwy, że cię nie będzie. Dla firmy oznacza to bowiem mniejsze koszty (mimo, że jest to urlop płatny) i brak konieczności szukania „chętnych”.
Po piąte: wykorzystuj weekendy i święta
Weekendy i święta to zazwyczaj najlepszy moment na wyjazd. Miesięcznego wyjazdy co prawda z tego nie złożymy, ale w okresie Bożego Narodzenia można pokusić się nawet o dwutygodniowe wolne bez większego obciążenia. Nie zawsze jednak ta reguła się sprawdza. W mojej poprzedniej firmie o wolne na Boże Narodzenie i Wielkanoc była walka i losowanie. Przez trzy lata w dni wolne w Polsce nie poszłam do pracy tylko raz. Nie bardzo mi zależało, a zawsze przegrywałam z tymi od rodzin, dzieci i dalekiej drogi na święta. Ale tam w święta pracowało około 70% zespołu.
Po szóste: znajdź zastępcę
Nie każdy z nas ma formalnego zastępcę. Podejrzewam, że go nie masz i w najbliższym czasie mieć nie będziesz. Nie chodzi jednak o twojego ‚vice’ a kolegę lub koleżankę, którą odrobinę wdrożysz w to co robisz, poinformujesz co trzeba zrobić, z kim się w razie czego kontaktować i kto może Cię szukać. Jeśli firma będzie przygotowana na to, że cię nie będzie, jest spora szansa, że twój zastępca nie będzie miał wiele pracy. Ważne jest jednak, aby w chwili kryzysu był ktoś, kto się orientuje. I dzięki komu nie będą ścigać ciebie, gdy ty znajdziesz się właśnie w dżungli.
Po siódme: Bądź elastyczny, ale postaw na swoim
Miałam kiedyś urlop, o który musiałam stoczyć walkę. Zaplanowałam go z półrocznym wyprzedzeniem, zgodę miałam na piśmie, bilet w promocji, więc bez opcji zwrotu. Wszystko grało dopóki do urlopu nie został miesiąc. Okazało się, ze dokładnie w tym samym terminie jest dwutygodniowe szkolenie, na którym być powinnam. Akurat przeszłam rekrutację, dostałam nową rolę. Szkolenie miało być w styczniu, ale wielu osobom nie pasowało, więc przeniesiono je na luty. Właśnie wtedy, gdy ja miałam być na Sri Lance. Wiele rozmów kosztowało mnie utrzymanie tego urlopu. Byłam na tyle zmęczona i wypalona, że oczekiwanie kolejnych kilka miesięcy na jego realizację nie wchodziło w grę. Po szkoleniu projekt miał ruszyć pełną parą, więc to był ostatni moment. Jeśli zgodę masz na piśmie, masz bilet, to pracodawca powinien zwrócić ci poniesione koszty. Postawiłam sprawę jasno. Biletu oddać nie mogę, a bez urlopu będę bezużyteczna. Szef zaproponował zwrot kosztów, ja poprosiłam o bilety na styczeń w zamian. W końcu pojechałam w swoim terminie.
Epilog: jeżeli właśnie planujesz zmianę pracy, ale nie jesteś na lodzie i możesz pozwolić sobie na negocjację, rozmawiaj otwarcie z przyszłym pracodawcą. Daj mu znać, że podróże są dla ciebie ważne i że potrzebujesz dłuższych urlopów. Zapewnij go, że wszystko odbędzie się w ramach przysługujących ci 20/26 dni. Niemal każda firma docenia otwartość i przewidywalność. Postawienie sprawy jasno pokazuje, że można ci ufać, a podróże wskazują na ciekawość świata, inicjatywę i kreatywność.