Jak to się zaczęło
Dodatkowe zajęcia na uczelni. Prowadzę projekt wraz z Niemką na wymianie. Jej propozycja to omówienie problemu wstąpienia Gruzji do Unii Europejskiej. Gruzja…Gruzja? Coś wtedy słyszałam, ale jeszcze niewiele wiedziałam. Zgadzam się. Czytam, oglądam, piszę. Coraz bardziej mi się podoba. Piękne widoki, ciekawie opisywani ludzie. Gruzja zostaje w mojej głowie. Co jakiś czas powtarzam w jej kontekście „chciałabym”, „muszę tam pojechać”.
Mobilizator
Siedem lat później Wizzair otwiera bezpośrednie, tanie połączenie z Warszawy do Gruzji. Znów coraz częściej mówię, że „chcę”, uszczegóławiam to do tego roku. Przychodzi kryzys w pracy. Za dużo stresu, zaczynam mieć dość. Coś się opóźnia, ktoś coś robi, a ja podejmuję decyzję. Kupuję bilety.
Przygotowania, a raczej ich brak
Strona linii lotniczych, termin początek maja, czyli dokładnie za tydzień. Znów nie ma czasu na przygotowania, cały tydzień będę w delegacji. Ale co tam, raz się żyje. Jeszcze w Warszawie spotykam się ze znajomym, który akurat stamtąd wrócił. Podpowiada co warto zobaczyć i gdzie warto się zatrzymać. Trwają poszukiwania przewodnika. Przewodnik o Gruzji to nie jest prosta sprawa. W Empiku można zamówić, przyjdzie za tydzień. W księgarniach nie ma. Ktoś mi podpowiada księgarnię podróżniczą w Warszawie. Strzał w dziesiątkę. Kupuję malutki, tylko kilka słów o różnych miejscach. Nie przepadam za takimi rozwiązaniami, ale Wizzair drastycznie zmniejszył rozmiar bezpłatnego bagażu podręcznego, a tak właśnie mam zamiar podróżować. Pakuję się na rulonik, udowadniam sobie, że w 30l małego plecaka można spakować zapasowe buty, ubrania, kosmetyki i sprzęt foto, który zajmuje niemal połowę plecaka. Na cieplejszą bluzę nie starcza już miejsca, co będzie miało implikacje później. O pakowaniu zresztą też później, zdecydowanie muszę o tym napisać.
O kraju wina, niemalże bez wina
Z lotniska łapię marszrutkę do Tbilisi. Tam czeka na mnie dziewczyna z Couchsurfingu, która okaże się moją rodziną na najbliższe dni. W Gruzji zresztą tak o rodzinę jak i znajomych nie trudno. W tym roku Gruzja została zaanektowana przez turystów z Polski. Otwarcie się zresztą śmiejemy, że to taka próba przejęcia. W sumie gra byłaby warta świeczki. Kraj cudowny, piękne góry, wspaniałe morze, klimat wymarzony a do tego smaczne wino, które leje się strumieniami. Ale szkoda by było tego dla nas. Gruzini doskonale do tego krajobrazu pasują i tworzą z nim cudowną symbiozę, kochając swój kraj ponad miarę.
Tydzień w Gruzji to za mało, żeby zobaczyć dużo, ale wystarczająco, żeby się zakochać. I teraz nie będę już mówić wyłącznie, że „muszę” czy „chcę”, ale że wrócę. Mam gdzie, mam po co i mam do kogo. I to właśnie o tej Gruzji, pięknej i gościnnej, będę pisać w najbliższym czasie. Zapraszam serdecznie!
***
Dotychczasowe artykuły w serii:
Tbilisi – miasto, które warto zwiedzać nocą http://www.ruszwpodroz.pl//2013/07/23/tbilisi-miasto-ktore-warto-zwiedzac-noca
Ku górom, czyli Gruzińska Droga Wojenna http://www.ruszwpodroz.pl//2013/07/28/ku-gorom-czyli-gruzinska-droga-wojenna/
Stepancminda zwane też Kazbegi http://www.ruszwpodroz.pl//2013/08/12/stepancminda-zwane-tez-kazbegi/
Od Rosji po Juta, czyli wycieczka po okolicy (Kazbegi) http://www.ruszwpodroz.pl//2013/08/13/od-rosji-po-juta-czyli-wycieczka-po-okolicy-kazbegi/
Z wycieczką w Kachetii http://www.ruszwpodroz.pl//2013/09/01/z-wycieczka-w-kachetii/
Znalazłeś w tym artykule przydatne informację? A może czegoś Ci w nim zabrakło? Zostaw komentarz, Twoja opinia pomoże mi lepiej dostosować i rozwijać artykuły zawarte na blogu.
Chcesz na bieżąco wiedzieć co się ciekawego dzieje? Dołącz do fanów bloga na facebook’u