Do Amsterdamu trafiłam na chwilę. W drodze powrotnej z konferencji, późnym wieczorem, ze świadomością pobudki o 5 rano, żeby zdążyć na lot. To był mój drugi raz w Amsterdamie (o pierwszym przeczytasz tutaj), ale pierwszy w pojedynkę. Nie miałam więc chwili do stracenia.
Po nudnych wieczorach w Rotterdamie nie mogłam doczekać się ostatniej nocy. Poranny lot był dobrym pretekstem do noclegu w Amsterdamie, a wspomnienia wystarczającym motywatorem do znalezienia czegoś w centrum i wcześniejszej pobudki dnia następnego. Hotele w Amsterdamie do najtańszych nie należą, ale udało mi się znaleźć jeden z duszą i w ustawowym limicie. Podróże służbowe. Max Brown Hotel Amsterdam zachęcał nietuzinkowym wystrojem. Książki na ścianach, bar z duszą i niesamowicie pozytywni właściciele. To miejsce powstało dwa tygodnie wcześniej. Nad samym brzegiem kanału, w jednej z tradycyjnych holenderskich kamienic.
Jednak nie hotel był moim celem. Zaraz po wdrapaniu się na czwarte piętro i zostawieniu walizki ruszyłam na miasto. Pięknie oświetlone kanały, cumujące barki, ludzie dookoła. Amesterdam tętni życiem, a tego właśnie brakowało mi przez ostatnie dni. Wyruszyłam więc na nocny spacer, z aparatem choć bez statywu, na hiszpańską kolację i ciasteczkowe zakupy, których niedokonałam. Zapraszam Was na spacer nocnymi zakątkami Amsterdamu.

Amsterdam pełen jest malutkich, klimatycznych uliczek. W dzień pełne turystów i rowerów, w nocy zamieniają się w cichą przystań, z dala od restauracji i coffee shop’ów.

The Bulldog to jeden z pierwszych (o ile nie pierwszy) coffee shop w Amsterdamie. Teraz na tej samej ulicy powstają kolejne buldogi, każdy liczy, że nieświadomy klient wybierze właśnie ich przybytek.
A Ty wolisz zwiedzać miasta nocą czy za dnia?
Zobacz także Citybreak: Amsterdam na weekend
Znalazłeś w tym artykule przydatne informację? A może czegoś Ci w nim zabrakło? Zostaw komentarz, Twoja opinia pomoże mi lepiej dostosować i rozwijać artykuły zawarte na blogu.
Chcesz na bieżąco wiedzieć co się ciekawego dzieje? Dołącz do fanów bloga na facebook’u.